czwartek, 1 października 2015

Rozdział 2 cz. 4

.Gdy ktoś raz zmieni coś w twoim życiu może być tylko gorzej. Dziesięć minut po tym jak się rozpakowałam, do klasy przyszedł Profesor Stanley. Mieliśmy dzisiaj omawiać budowę komurkową przy mikroskopach. Na moje nieszczęście w PARACH, oczywiście ja siedziałam sama i Profesor kazał przesiąść mi się do ławki Patcha. Super!
- ale profesorze... - wyjąkałam - Margaret też siedzi sama.
Margaret, była to dziewczyna dosyć zacofana jeśli chodzi o stosunki między ruwieśnikami, tak samo jak ja. Lecz przychodziła na zajęcia dodatkowe z Biologii tylko po to że nie miała co robić w domu. Była taka dobra że nie potrzebowała pary. Profesor stwierdził że Patch potrzebuje mojej pomocy w Biologii i cóż, byłam na niego skazana.
- Witaj Cather - powiedział Patch, uśmiechając się promiennie.
- mam na imię Cath - odpowiedziałam znużonym głosem.
- wiem jak masz na imię - Patch wydawał się być jeszcze bardziej zadowolony. - Cather bardziej do ciebie pasuje.
- łał cóż za błyskotliwa hipoteza!
- Hej nie złość się tak się tylko z tobą drodze. - dodał
- owszem, a czy to ma jakiś związek ze sprawą mojego imienia?
-   Cath! Czy chciałabyś podzielić się z klasą odpowiedzią na pytanie które właśnie zadałem? -wtrącił się Stanley.
Patch uśmiechnął się z wyższością.
Po lekcjach wsiadłam do swojej furgonetki i próbowałam wyjechać z parkingu ale drogę zajechał mi jakiś samochód. Tak, oczywiście to był Patch w swoim Volvo.
Spojrzałam się przenikliwe w stronę jego lusterka ale on tylko uśmiechnął się jeszcze bardziej. Zatrabiłam, ale on nadal się uśmiechał.
- nie denerwuj się Cather, tak się tylko z tobą drocze. - usłyszałam. Ale zaraz...ten głos przemówił w mojej głowie. Brzmiał tak aksamitnie jak..jak głos Patcha.
Uznałam ze to tylko moja wyobraźnia, przecież powiedział to samo zdanie na biologii. Zawsze jest jakieś logiczne wytłumaczenie. Gdy Patch w końcu mnie przepuścił pognałam czym prędzej do domu. Gdy stanęłam na światłach obok mnie na lewym pasie stanął Patch. Odsunął okno, w tej sytuacji ja także byłam do tego zmuszona.
- śledzisz mnie Cather? - powiedział jak zwykle rozbawiony.
- nie potrzebuje, ułatwiasz mi sprawę. - odpowiedziałam znużonym głosem.
- ach tak? Pamiętasz ten projekt z biologii na przyszły tydzień?
- miałam go robić z Carmen ...- no fakt zapomniałam o niej. Ale cóż ukradła mi chłopaka, musi sobie jeszcze trochę poczekać zanim do niej zadzwonię.
- Ale wydaje mi się że jednak nie masz partnera na biologię. Skoro już siedzimy razem chyba byłoby prościej zrobić go razem. - zaproponował
- nie dzięki, zadzwonię do Carmen. - zasnęłam okno i odjechałam. 

środa, 30 września 2015

Rozdział 2 cz. 3

OGdy wstałam z łóżka byłam wyczerpana, czułam się jak by sen który mi się przyśnił był na jawie. Gdy przegotowałam się do szkoły wsiadłam do swojej starej furgonetki i ruszyłam w kierunku szkoły. Przesiedziałam w niej jak na skazanie osiem godzin. Ostatnio zapisałam się na zajęcia dodatkowe z biologii które prowadzi Profesor Stanley.
Weszłam do klasy i zamurowało mnie, Patch siedział w trzeciej ławce przy ścianie. Starałam się nie zwracać na niego uwagi, gdy weszłam do klasy w ułamku sekundy podniósł głowę a nasze oczy się spotkały. Szybko odwróciłam wzrok ponieważ przypomniałam sobie swój sen, w nim wszystko było takie wyraziste. Ale miałam wątpliwości co do dobrego Patcha, może nie jest taki za jakiego się podaje. Usiadłam jak najdalej od niego i czekałam na dzwonek. Proszę, proszę, zadzwoń. Powtarzałam sobie w myślach. Spojrzałam się w stronę Patcha, ale on już mnie obserwował. Miałam wrażenie ze robił tak już od dłuższego czasu, może jego pomoc przedwczoraj w nocy nie była przypadkiem? Patch wydawał mi się coraz bardziej tajemniczy. Z każdą minutą rozmyślania miałam co do niego większe wątpliwości.
Postanowiłam że nie będę się z nim zadawać, miałam przeczucie że znajomość z nim zmieni wszystko. 

poniedziałek, 28 września 2015

Rozdział 2 cz. 2

Byłam wyczerpana, po powrocie do domu położyłam się do łóżka i myślałam. Patch, Patch, Patch. Mogłam myśleć tylko o chwili gdy nasze oczy się spotkały. O chwili Gdy trzymał mnie w objęciach. Zastanawia mnie to, czy to urok Patcha czy boląca głowa sprawiła że staciłam rownowagę. Po kilku minutach rozmyślania zasnęłam. Gdy przeniosłam się do świata  mojego umysłu, widziałam na czarno-biało. Szłam wąską ścieżką wzdłuż ulicy nieopodal mojego domu, usłyszałam wystrzał. Obruciłam się a za mną biegł Patch z pistoletem w ręku.
- już mi nie uciekniesz. - zwrócił się prosto do mnie.
Ktoś pstryknął palcami przed moim uchem, Obruciłam się. I znowu zobaczyłam Patcha. Chciałam się odwrócić i pobiec ale zderzyłam się z jego twardym torsem.
- już mi nie uciekniesz. - powiedział i spojrzał w moje oczy, jak by chciał przeniknąć w mój umysł. Obudziłam się z krzykiem.

wtorek, 22 września 2015

Rozdział 2 cz. 1

- Zostaw dziewczynę! - usłyszałam aksamitny ale stanowczy męski głos.
Zamknęłam oczy i poczułam okropny ból w skroni. To była ostatnia rzecz którą pamiętałam zanim zemdlałam.

- Gdzie ja jestem? - wyjąkałam. - nic nie pamiętam...
- trochę się upiłaś i zasłabłaś. - powiedział Patch siedząc na fotelu na przeciw kanapy.
- a ty kim jesteś?
- Nazywam się Patch, przywróć się do pożądku i odwioze cie do domu.
- tak strasznie boli mnie głowa... - podnosząc się, straciłam rownowagę
w ciągu sekundy Patch znalazł się przy mnie obejmując mnie w pasie. O chwile za długo patrzyliśmy sobie w oczy, w końcu odezwałam się.
- kim ty jesteś? - wyszeptałam.
Patch postawił mnie na ziemi.
- idź się przygotować, zaraz jedziemy.
Gdy weszłam do łazienki, obmyłam twarz i uczesałam włosy. Po wyjsciu z mieszkania wsiedlismy do samochodu.
Przez całą drogę nie rozmawialiśmy ze sobą. Patch siedział cicho, ja także. Jedynymi słowami jakie potrafiłam wymówić to instrukcje jak dojechać do mnie do domu.
Gdy stanęliśmy pod domem podziękowałam Patchowi i wyszłam. Było mi wstyd i niezręcznie. Uratował mnie, zawiózł do swojego domu, zaopiekował a ja nawet się nie odezwałam. Miałam takiego kaca ze mu faufałam na tyle by o wiele rzeczy nie pytać. Poprostu mnie zawiózł bez słowa wyjaśnienia. Mógł być przecież seryjnym mordercą, prawda?

poniedziałek, 31 sierpnia 2015

Rozdział 1.

Siedzieliśmy w aucie,  gdy mnie pocałował czułam jak bym całowała się z marmurem. Czułam chłód a nie ciepło bijące od jego ust.
Myślałam ze tak wygląda prawdziwe całowanie, myliłam się. Próbowałam otworzyć jego usta językiem aby pocałunek był pocałunkiem. Ale on oderwał się ode mnie.
- Cath, ja....- wymamrotał.
- ty co? - odpowiedziałam.
- Chciałem powiedzieć...- znowu przerwał.
- że? - udawałam głupią ale i tak wiedziałam co Max chce powiedzieć.
- Chciałem powiedzieć...że..eh...nie bądź na mnie zła....ale..ja poprostu już tak nie mogę. Nie czuję już tego co czułem wcześniej. Pragnąłem cię i to wszystko. Te trzy miesiące były naprawdę fajne...ale..to już się skończyło.
- Poznałeś kogoś - tak, to miało być stwierdzenie.
- Może, to znaczy Tak. Jadę z nią do Collegu. - powiedział, chyba niepewny tego jak zareaguje.
- Ok.
- i to wszystko? - spytał wyraźnie zdziwiony.
- tak, w związku trzeba być szczerym jak też miałam z tobą o tym porozmawiać.
Też kogoś poznałam. Nazywa się Dave i jest na drugim roku w Collegu. - rzecz jasna żadnego Dave'a nie poznałam. Chciałam by Max czuł się zazdrosny.
- yyy...no..zaskoczyłaś mnie. - najwyraźniej podziałało.- chce ci powiedzieć że jesteś super laską i że ten Dave to szczęściaż. Bo przecież takie super dziewczyny jak ty nie wybierają byle kogo.
- mówisz o sobie? - dodałam. wyraźnie zirytowana.
- nie to miałem na myśli.
Po tych słowach wyszłam z samochodu. Potruchtałam szybko do swojego domu. Gdy otworzyłam drzwi nie zastałam nikogo. "No tak przez tego palanta spuźniłam się w odwiedziny do znajomych rodziców" pomyślałam. Szybko wyjęłam telefon, dziewięć nieodebranych połączeń.
- super! - wykrzyknęłam poirytowana.
Poszłam w stronę schodów wchodząc na górę przystanęłam na półpiętrze ponieważ telefon zawibrował mi w kieszeni. SMS od Carmen, mojej najlepszej przyjaciółki od czwartej klasy podstawówki. PRZYJDŹ DO WILLA! ZAPOWIADA SIĘ MEEGA IMPREZA!! BĘDZIE SUPER!
PS. TAK! U WILLA! ALE JESTEM PODJARANA! ZADZWOŃ JAK NAJSZYBCIEJ! MUSZĘ ZDAĆ CI SZCZEGÓŁOWĄ RELACJĘ Z WCZORAJSZEGO WIECZORU.Nie miałam ochoty na miłosne opowieści koleżanki. Wolałam położyć się i wymazać z pamięci samotnym oglądaniem jakiegoś idiotycznego serialu i jedzeniem budyniu czekoladowego, głupiego Max'a. To nie było tak ze mnie to nie obchodziło, chciała żeby Max tak myślał jednak ja czułam się fatalnie. Poznałam swojego już EX-chłopaka w walentynki. A dokładniej w centrum handlowym. Jakieś amorki tworzyły pary z samotnych klientów centrum handlowego, co za żenada! Pobiegłam do pokoju i upadłam na łóżko,
Zwinęłam się w kłębek. Płakałam. Gdy się obudziłam słyszałam łoskot na dole w  kuchni. Wiedziałam że teraz będe mieć ochrzan ponieważ SYNOWI JEJ ZNAJOMYCH SZCZEGÓLNIE ZALEŻAŁO BY PRZYSZLA. Błagam! On ma piętnaście lat.
Szybko wybrałam jakieś ciuchy i poszłam się przebrać. Tak, byłam zdecydowanie w bojowym nastawieniu, wiedziałam że nie moge się zadręczać. Przecież ten facet i tak nie był z mojej bajki. To wydarzenie, to zerwanie sprawiło ze się zmieniłam. Nie byłam już ta sama dziewczyna co wczoraj. Pragnęła pić wudke i piepszyć się z byle kim. No może nie dokońca, ale moje nastawienie wyraźnie na to wskazywało.
Gdy wyszłam z pod prysznica zeszłam na dół, przywitać się. Mama nie robiła mi żadnej awantury, wiedziała że poprzedniego wieczoru byłam z Max'em, wiedziała co się święci. Wyszłam jak najszybciej z domu. Musiała odetchnąć. Postanowiłam odpisać Carmen. HEJ, ZERWALAM Z MAX'EM. Po kilku minutach telefon brzęczy. TAK..NO WIEM.
- Co? Carmen wiedziała? Ale skąd??
Po chwili telefon z nowu Zabrzęczał, to znowu Carmen.
BO WIESZ..BYŁAM Z NIM W TEDY TA KOLEŻANKA TO JA. Czułam się jak by ktoś wbił mi nuż w plecy. Nie wiedziała co ma począć! Moja najlepsza przyjaciółka mnie zdradziła, Z moim chłopakiem! Nie mam już nikogo. Poszłam czym prędzej do mojego starszego brata który wyprowadził się już rok temu z domu. Byłam na tyle sprytna by dorobić sobie klucze. Oczywiście po wejściu nikogo nie zastałam. No może oprócz koronkowego stanika jego dziewczyny pod łóżkiem.
Tam rozmyślalam, od kilku miesięcy przychodzilam tam kiedy miałam doła. Z reguły nie było nikogo z mieszkaniu podczas mojej obecności. Usiadłam na fotelu i zasnęłam. Obudziłam się dopiero wieczorem. Ogarnęłam się i poszłam na imprezę. Tam spotkałam ICH. Tak Ich. Tych pieprzonych zdrajców, tańczyli ocierajac się o siebie. Podeszłam do baru i zamuwiłam Wódkę. Nagle ktoś staje za mną, czuje jego obecność, jego oddech na karku. Odwracam głowę i widzę jego. Kaydena, chłopaka z którym flirtrowalam zanim jeszcze chodzilam z Max'em, jego najlepszego przyjaciela. Kayden usiadł obok mnie.
- Ten widok, widok ich razem, przyprawia mnie o wymioty. - tez mialam na ochotę zwymiotowac ale pomimo to sięgnelam po kieliszek. - pujdziemy zatańczyć?
- hm?
- pytam czy pujdziemy zatańczyć! - mówi Kayden lekko zmieszany.
- Przepraszam zamyśliłam się. - powoli wstałam z krzesła - no to na co czekasz?
Kayden łapię mnie za rękę i prowadzi na parkiet. Przystajemy kilka metrów od Maxa I Carmen. Kayden łapie mnie za talię I przyciąga do siebie.
- Hej, Cath dobrze się czujesz?? - pyta Kayden.
- tak, genialnie. - patrzę się w stronę Maxa.
- ach, no tak. To może spowodujemy ze będą zazdrośni??
- yhym. Tak znakomity pomysł. - Kayden uśmiechnął się szeroko.
Przyciągnął mnie jeszcze mocniej do siebie.
Teraz przylegaliśmy do siebie całym ciałem. zarzuciłam Kaydenowi ręce na szyję i zaczęliśmy tańczyć, najpierw powoli a potem z entuzjazmem. Max obejzal się w ich stronę wyglądał na urazonego. nigdy tak z nim nie tańczyłam. No cóż gdy miałam dobrą motywację, potrafiłam. Teraz Kayden  i ja tańczyliśmy najseksowniej jak potrafiliśmy. Ja dotykałam jego klatki piersiowej, on wodzil rękami po moim ciele. To do piersi a za chwilę prawie że obejmował moją pupę. Tańczyliśmy i tańczyliśmy przez cały wieczór. Z kazdą godziną Coraz więcej piłam, po każdym tańcu jeden kieliszek, co przerwę drinka. Po kilku dobrych godzinach zabawy z Kaydenem, Max był niebywale zazdrosny a Carmen patrzała na nas przepraszajaco.
Rozmawiałam właśnie z Kaydenem przy odległym stoliku. Obruciłam się i zobaczylam chłopaka. Był boski, miał zmierzwione, dosięgajace skroni ciemne włosy. Były niedbale ułożone, przypominał kryminalistę, ale był niezwykle uroczy, inni pewnie się go bali ale ja byłan pewna siebie i zdecydowana.   Tajemniczy chłopak był ubrany z ciemne jeansy i biała luźna koszule, prześwitywał przez nią jego idealnie wyrzeźbiony tors. Chłopak był wysoki, Natychmiast zapragnęłam go poznać, przeprosiłam Kaydena i skierowałam się w stronę baru po następnego drinka. Ku moim zaskoczeniu tajemniczy chłopak stanął za mną poczułam jego ciepły oddech na karku stał tak blisko mnie. Kolejka była tak mocno sciśnięta czy to ja wyobrażałam sobie jego bliskość? Moka pewność siebie tak samo jak mnie przywitała tak szybko ze mnie  uleciała. Gdy się odwróciłam, tajemniczego chłopaka tam nie było. To był tylko wytwór mojej wyobraźni, uspokoiłam się chociaż żałowałam ze na prawdę tam nie stał.
Po kilku minutach wróciłam do stolika.
- widziałaś tego gościa? - Kayden  spojrzał się na chłopaka z wyraźną odraza.
- a coś jest z nim nie tak? - zapytałam.
- Ten chłopak to Patch, jest od nas starszy i kiblował. Nie jest z nikim związany, nie ma przyjaciół i kumpli, nikt nie wie gdzie ten koleś mieszka. Jest tajemniczy i przyprawia mnie o dreszcze.
Uznałam ze rzeczywiście Patch na takiego wygląda. Albo chce sprawiać wrażenie takiego. Nie chciałam by on był taki, chciałam go poznać ale nie byłam gotowa na znajomość z kimś kto jest tajemniczy i ma swój świat, Wole otwartych ludzi. Sama nie jestem zbyt zamknięta, lecz coś podpowiadalo mi ze znajomość z Patch'em będzie jakimś przełomem w moim życiu. Chciałam by tak było. Po kilku kolejnych godzinach zabawy i kolejnych godzinach wpatrywania się w Patcha, Postanowiłam wrócić do domu. Gdy poinformowałam o tym Kaydena chciał zamówić taksówkę, odmówiłam i wyszłam z baru. Przy ścianie na zewnątrz stała grupka śmiejących się facetów. 
- Hej, laleczko! Nie chciałabyś się zabawić  ? - zignorowałam tą zaczepkę, czułam się naprawdę źle.
- Hej, ty, mówię do ciebie! - ten sam mężczyzna znowu krzyknął. - no chodź do nas!
Poczułam się zagrożona, szczególnie w tedy gdy dwóch facetów z grupki podeszło do mni i przyszpiliło do ściany.
- jaka piękniutka - jeden z mężczyzn dotknął mojej piersi.
- puść mnie! - zawołałam w proteście.
- och, i jaka waleczna. - cała grupa wybuchła śmiechem. Jeden z naćpanych facetów podszedł do mnie i pocałował mnie mocno i obleśnie. Pachniał piwem i wodą kolońską. Jego usta były szorstkie i napierały na mnie z siłą. Był taki silny ze nie mogłam go odepchnąć. W tem odpiął rozporek moich jeansów i włożył w nie łapę. Drugą ręką podniósł rąbek mojej koszulki.
- Zostaw dziewczynę! - usłyszałam aksamitny ale stanowczy męski głos.
Zamknęłam oczy i poczułam okropny ból w skroni. To była ostatnia rzecz którą pamiętałam zanim zemdlałam.